W bezbarwnym, w bezwonnym czasie
W miejscach znaczonych pustką
W niebieski tramwaj wsiadają
Ruszają w drogę najdłuższą
Zawiódł czerwony autobus
Megafon schrypł i zardzewiał
Z czterech najdalszych przystanków
Ruszają w drogę do nieba
Za swe niedrogie marzenia
Płacą waluta zbyt twardą
Marek i Rafał, Edward, Tadeusz
Hej czas pożegnać się z Marią
W niebieskiej knajpie przy drodze
O życie w kości zagrają
Tadeusz, Rafał, Edward i Marek
Hej kto następny do raju
I piją piwo wpatrzeni
W dekolt niebieskiej kelnerki
Tadeusz, Marek, Edward i Rafał
Hej czemu nie ma tancerki
Tańczą przy skrzypcach diabelskich
Gra im anielska orkiestra
Tadeusz, Marek, Rafał i Edward
Hej dudni tancbuda niebieska
A kiedy sił im brakuje
By ból zmęczenia złagodzić
Pan Szafirowy skraca ich podróż
Sam im naprzeciw wychodzi
I błogosławi swym synom
Strudzonym drogą śmiertelnie
Więc niebieskiemu wydawcy składają
Bezbożną swą ewangelię
Łzy popłynęły aniołom
I cisza trwa w całym niebie
Bo Pan na nowo wierzy w człowieka
Choć przestał wierzyć już w siebie