W blaszanej budzie pierwszego dnia Wziąłem proch i zapaliłem hasz Usłyszałem jak wali grad o dach Jakby Stwórca chciał rozbić w proch mój świat W blaszanej budzie w następnym dniu Crack paliłem, by zabić straszny głód Znowu runął grad, a ja czułem już Że z niebieskich wrót woła do mnie Bóg Gradobicie W blaszanej budzie…
Klaun
Wesoło smutną rolę gram Mój los to wieczny bal Pod szminką twarz prawdziwą mam Twarz, której tak mi żal Pokrywam barwnym kłamstwem ból Na wstyd nakładam róż Nikt dawno zza płóciennych ścian Nie dzwoni do mnie już Wyblakłych fotografii plik Wypiera się barw mdłych Dorosłe dzieci wstydzą się Zdrobniałych imion swych Z upadków moich drwiliście…
Krach
Sukcesu smak podnieca cię W rozkoszach życia pławisz się A już wnętrzności trawi strach Świat czeka krach, człowieka – piach Zobaczyć miałeś świat u stóp A widzisz, ach, swój własny grób Odwracasz głowę łkając w głos Nieodwracalny jest twój los Nadzieje płonne płoną w nas Złudzenia żar podsycić czas Już pełga blask po tłustych ćmach…
Morderca
A gdybym był mordercą, wcielonym duchem złym Ofiary z krwi niewinnej sam sobie składałbym A gdybym seryjnym mordercą zostać mógł Nieludzkim mechanizmem śmierci, pięknym jak Bóg A gdybym był mordercą, ha-ha-ha-ha… A gdybym był mordercą, co kocha własny gniew Ofiarom bym nakazał jeść ciało i pić krew A gdybym seryjnym mordercą zostać mógł Nieludzkim mechanizmem…
Normalność
Normalna samotność, normalny lęk Normalne milczenie do bólu szczęk I smutek normalny osiada jak kurz Na meblach normalnych, no cóż To skurcz, to nie uśmiech Lecz jeszcze nie wylew Wykrzywił twarz bólem na chwilę Normalna bezradność i drżenie rąk Normalnie usycha już serca strąk Chłód czujesz normalny Bo kres jest tuz-tuż W fotela wtapiając się…
Przewoźnik
Przewoźnik przez rzekę się łodzią przeprawia Lecz ciał, martwych ciał z mrocznych wód nie wyławia Powtarza uparcie, to kara za grzech I w śmiech, w śmiech Przewoźnik przeprawia się łodzią przez rzekę I widząc co było niedawno człowiekiem Powtarza uparcie, to kara za grzech I w śmiech, w śmiech Spogląda jak ciała hen, hen odpływają…
Wybaw mnie
Wybaw mnie, o śmierci Pozwól cierpieć mniej Noce bólu wypełnił Brakiem słońca czarny deszcz Otul mnie, o rzeko W smutną szarość fal Czas skradziony oddechom Martwej ciszy dam Gdy dobroć okazywana Litością jedynie jest Śmierć własną przyzywam sama Wyzwól mnie, wybaw mnie Opuść mnie, o życie Zrób choć raz jak chcę Przestań szydzić już skrycie…
Żądza pieniądza
Grosik tu, grosik tam Żądza pieniądza ekstazę da nam Stamtąd grosz i grosz stąd Pieniądz pobudza do żądz Pieniążki mogą być bodźcem I życiu nadać sens Pieniążki, nawet grosiki drobne To życia ukryta treść Sprzedając ojca i matkę Musisz pogodzić się z tym Że twoje dzieci sprzedadzą cię także Dość tanio, lecz nie dziw się…
Zły
Dziś wcześniej wyjdź ze szkoły To będzie dzień wesoły Zabiorę cię do Soho Na piętro w klubie Go-Go Perwersja delikatna Jest u mnie dobrze płatna 50 procent tylko biorę Za lokal i twych cnót ochronę Czy ja jestem zły? (On jest zły) Jestem zły? (On jest zły)… Dostaniesz narkotyki Przed każdym fiki-miki Tornister jest niemodny…