Akordeonista

Tańczyła i śpiewała
Choć nie chciał słuchać nikt
Lecz gdy się rozebrała
Zaczęli brawo bić
Na nagość w świetle rampy
Tłum widzów patrzył wciąż
Nikt jednak się nie ważył
Jej ciała nigdy tknąć
Bo miała tu strażnika,
Co wiernie bronił jej
To akordeonista
Wirtuoz nocnych scen

Płynie walczyk – java
Melodyjka jak mgła
Czuły dotyk na białych klawiszach
Tyle wyznań, co fraz
Jeszcze raz, jeszcze raz
Opuszkami ton pieści artysta.
Akordeon aż łka
Każdy dźwięk, każde pas
To w ekstazę zmieniła się cisza
Póki kręci się świat
Niech wiruje ten walc
Miłość to nieśmiertelna muzyka

Kabaret opustoszał
Bo nadszedł wojny czas
Jej muzyk dostał rozkaz
Na pierwszą linię marsz
Ach, jakże by pragnęła
Zasłonić ciałem go
Lecz nowa klientela
Ogląda teraz ją
Zarabiać przecież musi
Zarabiać jak się da
I marzyć, że on wróci
By tylko dla niej grać

Płynie walczyk – java…

Nie śpiewa i nie tańczy
Po mieście włóczy się
I każdy za grosz marny
Ją bierze, kiedy chce
Wróciło w wojny wielu
A jej wirtuoz nie
Sprzedała akordeon
Przeklęła jego dźwięk
Lecz czasem, gdy dobiegnie
Z daleka dziwny ton
Przez noc półnaga biegnie…
I wraca… To nie on

Płynie walczyk – voila!
Tyle wyznań, co fraz
Jeszcze raz, jeszcze raz!
Akordeon…
W wieczną rozpacz zmieniła się cisza
Nie zatrzymał się świat
Ona gaśnie, ból trwa
Miłość to konająca muzyka!