Gradobicie

W blaszanej budzie pierwszego dnia
Wziąłem proch i zapaliłem hasz
Usłyszałem jak wali grad o dach
Jakby Stwórca chciał rozbić w proch mój świat

W blaszanej budzie w następnym dniu
Crack paliłem, by zabić straszny głód
Znowu runął grad, a ja czułem już
Że z niebieskich wrót woła do mnie Bóg

Gradobicie

W blaszanej budzie trzeciego dnia
Wziąłem herę, tak to złoty strzał
Blaszana buda czwartego dnia
Zmieniła się w kościół pełen barw
Krzyż na środku, a na tym krzyżu ja
Zobaczyłem, kto pod tym krzyżem stał

Gradobicie

W blaszanej budzie piątego dnia
Usłyszałem płacz, mojej matki płacz
Dookoła mgła, już nie padał grad
Bóg odchodząc w dal w wielkiej ciszy łkał

Gradobicie

W blaszanej budzie szóstego dnia
Umarłem i zostałem sam
W blaszanej budzie siódmego dnia
Wyszeptałem: „Ciało sczerniałe mam”
I runął grad ołowianych kul
I runął grad, i skonał Bóg