Tam, gdzie wiatr na zębach krat
Potępieńcze pieśni wył,
Człowiek żył, któremu brat
W oko cierń i w serce wbił.
Chciał ukoić wodą ból, żal i ból,
Rozpacz i pragnienie,
Lecz płynęła rzeką sól,
Gorzkich łez strumienie.
Pij truciznę, pij do woli,
Nie licz, że się zdarzy cud!
Sznurek splata się powoli,
A i tak się skręci w knut!
Tam, gdzie każdy drzewa pień
Szubienicą mógł się stać,
Człowiek, co miał w sercu cierń
Z lęku drwił, choć miał się bać.
Lekceważył śmierci zew, grobu zew,
W śmiechu smutek skrywał,
A płynącą rzeką krew
Cierpkim winem zmywał.
Pij truciznę, pij haustami,
Nie licz na łaskawy świat!
Sznurek splata się latami,
A i tak się skręci w bat!
Tam, gdzie kat się królem stał,
Bo król gorszy był niż kat,
Człowiek z cierniem w oku śmiał
Być ze śmiercią za pan brat.
Białej czaszce wołał w twarz, trupią twarz:
Warkocz sobie, warkocz,
Na mnie wciąż za krótki masz
Swój konopny warkocz!
Pij truciznę, pij łapczywie,
Może to ostatni łyk!
Sznurek splata się cierpliwie,
A i tak się skręci w stryk!
Tam, gdzie zbiera żniwo śmierć,
Człowiek, co cierń w oku miał,
Spalił szubieniczną żerdź
I przebaczyć bratu chciał.
Gdy poblednie nocy czerń, brudna czerń,
Z oka cierń wypłynie...
Lecz zostanie w sercu cierń -
Pamięć utop w winie!
Pij truciznę, pij za brata!
Pij na umór, pij do dna!
Sznurek splata się i splata,
W końcu każdy gardło da!